|
Nie znam dokładnej daty urodzenia BUKI, a to dlatego, że kupiłam ją na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie.
Była więc psem bez rodowodu, a jedyne świadectwo, które otrzymała, to dyplom ukończenia kursu PSO z oceną bardzo dobrą i brązowym medalem!
I właśnie to opisuje dokładnie moją sunię: nie była najpiękniejsza (jak Ola to przeczyta, to pewnie na mnie nawrzeszczy), ale za to najmądrzejsza!
Tak naprawdę to nikt mi nie wierzył, że skończyła obronę, bo jak ktoś na ulicy powiedział: "jaki piękny pies", to BUKA pędziła przywitać się, jak ze starym znajomym.
Ale ja już swoje wiem i wiem, co tak naprawdę drzemało w BUCE.
BUKA uwielbiała jeść - łączy się z tym historia zniknięcia kilku kilogramów cielęciny :)
A było to tak: szykowaliśmy się na przyjęcie gości.
Mój mąż, świetny kucharz, zakupił wielki kawał mięsa, który jeszcze w papierach i siatce położyliśmy w kuchni.
Po czym udaliśmy się do sklepu, nad którym mieszkamy, po napoje.
Po powrocie wita nas rozszalały FRANEK, który dziwnie podskakuje (BUKA leży na posłaniu), a w kuchni na podłodze papierki i siatka, mięsa brak.
Jesteśmy pewni, że FRANEK nawet nie powąchał mięsa, bo BUKA mu nie dała.
On myślał, że jak wróciliśmy to teraz on coś dostanie, dlatego tak skakał, żeby pokazać, że jest gotowy.
A BUKA na jakiś czas straciła talię...
|